kwiecień

KONFERENCJA IV
Z KOŚCIOŁEM ZDĄŻAM DO NIEBIESKIEJ OJCZYZNY

Kościół uczy, że życie człowieka jest drogą prowadzącą ku niebu. Nazywa człowieka homo viator – człowiek wędrujący. Jest wędrowaniem przez doczesność ku wieczności. W tej drodze towarzyszy nam ofiarowana przez Chrystusa nadzieja zbawienia. Czy o niej pamiętamy na co dzień?

Nie zapominajmy o Bogu

W naszej codzienności jesteśmy nieraz bardzo zaaferowani różnymi sprawami. Mamy wiele obowiązków rodzinnych i zawodowych do wypełnienia. Do tego dochodzą problemy zdrowotne, codzienna troska o byt, niekiedy trudności zdrowotne, brak czasu…
Żyjemy z dnia na dzień nie zawsze myśląc o tym, że nasze życie jest całością. Skupiamy się na jego fragmentach, niczym konserwator na kawałku obrazu, a nie dostrzegamy co on przedstawia. Jesteśmy niekiedy jak biegacze u początku maratonu. Meta jest tak odległa, że nie widać sensowności dalszego biegu.
Chrześcijaństwo jest religią, która mówi, byśmy nie tylko zwracali uwagę na szczegóły z naszej historii, ale próbowali wiązać fakty, odczytywać ich sekwencje i konsekwencje. Kościół uczy że żyjemy na ziemi pochłonięci zwyczajnymi sprawami, ale nie możemy zapominać o tym, co najważniejsze. A to, jest najważniejsze Bóg umieścił daleko poza horyzontem ziemskich oczekiwań.
Trzeba, abyśmy wśród naszych doczesnych zajęć nie zapominali o tym, że zostaliśmy przeznaczeni do lepszego życia. W świetle wiary doczesność jest tylko pewnym fragmentem życia, jego znaczącym, ważnym, ale nie najcenniejszym etapem. Jest zmaganiem, któremu kres kiedyś wcześniej czy później – położy Bóg.
Innymi słowy: pamiętajmy, że nie żyjemy tylko na ziemi i dla ziemi, ale naszym ostatecznym przeznaczeniem jest niebo. W codzienności starajmy się łączyć to, co ziemskie z tym co niebieskie. Twardo stąpajmy po ziemi, ale nie spuszczajmy z oczu nieba, gdzie nas oczekuje Bóg.
Myśl o niebie, zmartwychwstaniu i życiu wiecznym stale nam towarzyszy. Każdego roku przeżywamy w liturgii misteria, które uwrażliwiają nas na prawdę o ludzkim przemijaniu i które dodają nam otuchy wskazując na szczęśliwy kres życia. Patrzymy na życie poprzez pryzmat zmartwychwstania Chrystusa, pierworodnego spośród umarłych, który po zakończeniu swego ziemskiego pielgrzymowania wszedł do chwały nieba i zasiada po prawicy Ojca. Poleca św. Paweł: „Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale” (Kol 3,1-4).
W życiu ziemskim nie zapominajmy o Bogu. Niech On będzie najważniejszą osobą w naszym życiu. Zróbmy Mu należne miejsce w naszych myślach, pragnieniach i czynach.

Nadzieje i wielka nadzieja

Zwykle żyjemy mniejszymi lub większymi nadziejami ludzkimi. Dotyczą one jakiegoś dobra, którego w chwili obecnej nam brakuje, ale którego spodziewamy się w bliższej lub dalszej przyszłości. Chorzy żyją nadzieją uzdrowienia, ubodzy wzbogacenia się, nieszczęśliwie zakochani, że spotkają prawdziwą miłość. Rodzice mają nadzieję, że ich dzieci wyrosną na szlachetnych ludzi. Zapracowani liczą na to, że kiedyś odetchną i wypoczną. Więźniowie – że zostaną uwolnieni.
Każdego dnia rodzi się w nas jakaś mała nadzieja, która pozwala nam spokojnie patrzeć w przyszłość.
Nadzieja mająca za przedmiot jakieś ziemskie dobro jest bardzo potrzebna do życia, gdyż pomaga w codziennych zmaganiach i trudach. Osładza troski. Pozwala stawiać czoła problemom. Dodaje odwagi w planowaniu przyszłości i sprawia, że nie poddajemy się zwątpieniu. Posiadanie nadziei jest wielkim dobrodziejstwem dla nas.
Trzeba, byśmy pielęgnowali w sobie nasze małe nadzieje. Chrześcijanie winni być „urodzonymi optymistami”, gdyż dostrzegają w życiu codziennym nie tylko kłopoty, problemy i braki, ale Bożą interwencję i pomoc. Wiara umacnia w nas świadomość że nigdy nie jesteśmy sami, ale jest zawsze z nami Bóg. Bł. Ignacy Kłopotowski, apostoł miłosierdzia chrześcijańskiego i prasy katolickiej często powtarzał siostrom loretankom: „Bóg do tej pory dopomógł, to i Bóg dopomoże”.
Byłoby jednak poważnym błędem, gdybyśmy chrześcijaństwo spłycili jedynie do pociechy i nadziei ziemskiej. Liczymy na Pana Boga nie tylko w codziennych potrzebach.
Chrześcijaństwo jest religią nadziei nadprzyrodzonej – nadziei zbawienia. Ta nadzieja ma za przedmiot dobro, którego doświadczymy jedynie w wieczności.
Podsumowując, przytoczmy słowa Ojca Św. Jana Pawła II wypowiedziane do młodych: „Nadzieja zaś jest zawsze związana z przyszłością, jest oczekiwaniem «dóbr przyszłych». Jako cnota «chrześcijańska» jest ona związana z oczekiwaniem tych dóbr wiecznych, które Bóg przyobiecał człowiekowi w Jezusie Chrystusie. Równocześnie zaś ta nadzieja jako cnota «chrześcijańska» i «ludzka» zarazem, jest oczekiwaniem dóbr, które człowiek wypracuje, korzystając z talentów danych mu przez Opatrzność” (Orędzie na I Światowy Dzień Młodzieży).

Przymioty chrześcijańskiej nadziei

Nadzieję nadprzyrodzoną charakteryzuje to, że jej źródłem i gwarantem jest Bóg sam i Jego przymioty: Opatrzność Boża, miłosierdzie Boże, tajemnica krzyża i zmartwychwstania.
Nadzieja oparta na Bogu „zawieść nie może” (Rz 5,5).
Gwarancję zbawienia wiecznego dają nam Boże obietnice zawarte tak w Starym, jak i Nowym Przymierzu dotyczące tak całego ludu, jak i poszczególnych osób. Słowo Boże ukazuje Boga jako najlepszego Ojca, zatroskanego o dobro swych dzieci. Cała historia zbawienia dokumentuje to, że Bóg pragnie zbawienia każdego człowieka. Św. Jan przytacza słowa Zbawiciela z nocnej rozmowy z Nikodemem: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (J 3,16). Chrystus przyszedł na świat, aby ocaleli ci, którzy uwierzą w Niego. „Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży” (J 3,36).
Bóg nie tylko obiecał zbawienie, ale także pomagał ludziom w jego osiągnięciu. Historia Starego i Nowego Testamentu dostarcza nam wielu przykładów Bożych interwencji zbawczych. Bóg pouczał swój lud, nadał mu Prawo i zawarł z nim przymierze, oświecał i pouczał przez proroków, upominał i karał za niewierność. Mamy wspaniała Boża obietnicę, daną także grzesznikom. Zapowiadając Zbawcę, Bóg oświadczył: „To zbyt mało, iż jesteś Mi Sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, by moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi” (Iz 49,6) oraz: „Zabrzmijcie weselem, niebiosa! Raduj się, ziemio! Góry, wybuchnijcie radosnym okrzykiem! Albowiem Pan pocieszył swój lud, litował się nad jego biednymi. Mówił Syjon: «Pan mnie opuścił, Pan o mnie zapomniał». Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach, Twe mury są ustawicznie przede Mną” (Iz 49, 13-16).
Wypełnienie się Bożej obietnicy o posłaniu Mesjasza na ziemię objawia archanioł Gabriel podczas zwiastowania (Łk 1,30-33). Mówi o nim też św. Paweł : „Gdy jednak nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej” (Ga 4,4-7).
Patrząc na historię biblijna można śmiało stwierdzić, że Bóg angażuje się dla zbawienia ludzi. Pokonuje przeszkody, jakie ludzie stawiają Jego dziełu zbawienia i wytrwale dąży do zamierzonego celu, jakim jest zbawienie.
Źródłem chrześcijańskiej nadziei na zbawienie są Boże przymioty, takie jak Opatrzność Boża i miłosierdzie. Opatrzność Boża oznacza, że Bóg rządzi wszystkim, co stworzył i kieruje swe stworzenie ku ostatecznemu przeznaczeniu, jakim jest szczęście. Bóg czuwa nad całością stworzenia i nad poszczególnymi ludźmi. Pisze świata i indywidualną historię z naszym udziałem (a niekiedy wbrew nam). Jest obecny w ludzkiej historii powszechnej i indywidualnej, wyprowadzając ze zła dobro. Opatrzność Boża to nic innego, jak mądre i łaskawe rządy Boga. Podlegają im wszystkie stworzenia, byty widzialne i niewidzialne.
Miłosierdzie Boże przejawia się w tym, że Bóg nie przekreśla grzesznika, ale daje mu szansę nawrócenia i poprawy życia. Towarzyszy człowiekowi w jego drodze nawrócenia, pobudzając sumienie do skruchy, oświecając łaską i udzielając darów wytrwałości w dążeniu do świętości.
Miłosierdzie Boże to nic innego jak cierpliwa, pełna tkliwości i delikatności miłość ojcowska. Bóg tak bardzo kocha ludzi, e gotów jest przebaczać doznawane zniewagi, darować zło czynione i nagradzać dobro.
Boże miłosierdzie nie oznacza akceptacji grzechu i zła ze strony Boga, który jest święty i miłuje świętość, ale jest wyrazem ojcowskiego dawania szansy na zbawienie nawet wielkim grzesznikom. Bóg wie, że jesteśmy słabi i potrzebujemy Jego przebaczenia.
Przebaczenie Boże jest kolejnym motywem chrześcijańskiej nadziei na zbawienie. Zostało ono wysłużone nam w ofierze Chrystusa na krzyżu. Chrystus zapłacił swoją męką i śmiercią, swym bezwarunkowym i heroicznym posłuszeństwem Ojcu na krzyżu, za nasze pojednanie i odkupienie. „Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy jeszcze byli bezsilni. A nawet za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni. Jeżeli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej, będąc już pojednani, dostąpimy zbawienia przez Jego życie. I nie tylko to – ale i chlubić się możemy w Bogu przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego teraz uzyskaliśmy pojednanie” (Rz 5,6-11).
Przebaczenie grzechów nie jest jednak bezwarunkowe – za strony grzesznika domaga się skruchy i pokuty za winy. Ponieważ człowiek – grzesznik angażował się w czynienie zła, trzeba dla sprawiedliwości, aby zaangażował się w dzieło poprawy i pokuty.
Krzyż, a po nim zmartwychwstanie i wniebowstąpienie są mocnymi dowodami na zbawczą wolę Boga. Chrystus umarł i zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia.
Nadzieja chrześcijanina ma za przedmiot Boże zbawienie. Oczekujemy, że dzięki Bożej łasce, po ukończeniu ziemskiego życia zostanie ocaleni od śmierci wiecznej i będziemy cieszyć się nieśmiertelnością w królestwie Bożym. Myśląc o zbawieniu myślimy zarazem o wiecznym szczęściu, które będzie naszym udziałem, a którego źródłem będzie sam Bóg. I chociaż trudno nam wyobrazić sobie pełnię tego szczęścia, to ufnie zdajemy się na słowa Św. Pawła: „lecz właśnie głosimy, jak zostało napisane, to, czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2,9)
Święty Tomasz z Akwinu napisał, że życie wieczne będzie polegało na doskonałym zaspokojeniu pragnień. Zbawieni otrzymają w niebie więcej, niż się spodziewali i pragnęli. Trudno jest opisać niebo, ponieważ trudno jest opisać miłość Bożą. „Miłość chce wieczności tego, co kocha, i dlatego także swojej własnej. Tak brzmi chrześcijańska odpowiedź na nasz problem: nieśmiertelność nie tkwi w samym człowieku; opiera się ona na pewnej relacji, na związku z tym, co jest wieczne i co wieczność czyni sensowną. Tym, co trwałe, co może dać i wypełnić życie, jest prawda, miłość. Człowiek może dlatego żyć wiecznie, ponieważ jest zdolny do związku z tym, co daje wieczność” (Benedykt XVI).

Dlaczego Pan Bóg nie wszystkich zbawia?

Bóg pragnie zbawienia wszystkich ludzi, ale nie wszystkich zbawi. Dlaczego? Odpowiedzi na to pytanie mogą dostarczyć tylko ludzie. Tylko człowiek (a wcześniej upadli aniołowie) może odrzucić dobrowolnie Bożą propozycję zbawienia wybierając grzech i nieposłuszeństwo Bogu.
Dotykamy tutaj tajemnicy piekła – wiecznego potępienia. Niektórzy w źle pojętego imię miłosierdzia Bożego negują jego istnienie. Nie wyobrażają sobie, aby Bóg mógł dozwolić na wieczna karę dla grzeszników. Wobec argumentów biblijnych, że piekło istnieje, bo mówił o nim także Pan Jezus, twierdzą, że owszem istnieje, ale będzie puste. Trzeba wrócić do nauczania Kościoła i nie pomniejszać grozy istnienia wiecznego potępienia. Chrystus przestrzegając przed nim chciał, abyśmy potraktowali na serio groźbę wiecznej kary. W przypowieści o chwaście Jezus jednoznacznie kreślił los tych, którzy są bezbożni: „Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili Go: «Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście!». On odpowiedział: «Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha!” (Mt 3,36-42).
Trzeba, abyśmy zatroszczyli się o nasze zbawienie. To prawda, że jest ono darem Bożym i nie ma takich zasług, które mogłyśmy sprawić, że Bóg musiałby nas zbawić. Zbawienia nie można kupić ani też (dosłownie) zasłużyć) na nie. Ale prawdą jest jednak, że Bóg nie zbawi nas bez naszego udziału, a tym bardziej wbrew naszej wolnej woli. Pan Bóg nikogo nie uszczęśliwi „na siłę”. W swej postawie wobec człowieka nie posługuje się przemocą. Proponuje, ale nie zmusza.
Zbawienia trzeba pragnąć i o nie zabiegać. Bóg widząc nasze pragnienie zbawienia, tęsknotę za niebem, z pewnością będzie błogosławił naszym wysiłkom w dążeniu do niego.
Modlitwa o własne zbawienie i zbawienie innych ludzi winna być naszym chlebem powszednim. Co więcej, musi towarzyszyć nam każdego dnia, aby pozostać żywą w naszych sercach.
Trzeba też pielęgnować w sobie bojaźń Bożą, niepokój o własne zbawienie. Nigdy nie powinniśmy być pewni tego, że Bóg nas zbawi, w taki sposób, że to mogłoby uśpić nasze sumienie i doprowadzić do lenistwa duchowego i obojętności religijnej. Trzeba stale czuwać nad tym, aby codzienność była ukierunkowana na Zbawcę.
Pamiętajmy, że droga do piekła jest zatwardziałość w grzechach śmiertelnych, bezbożność życiowa oraz lenistwo w służbie Bożej. Święty Paweł Przestrzega: „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. A takimi byli niektórzy z was. Lecz zostaliście obmyci, uświęceni i usprawiedliwieni w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa i przez Ducha Boga naszego. Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. Pokarm dla żołądka, a żołądek dla pokarmu. Bóg zaś unicestwi jedno i drugie. Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. Bóg zaś i Pana wskrzesił i nas również swą mocą wskrzesi z martwych. Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem – jak jest powiedziane – dwoje jednym ciałem. Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem. Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy. Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!” (1 Kor 6,9-20)
Święci świadkami nadziei

Wspaniałymi świadkami nadziei na zbawienie są święci. W ich życiu pragnienie nieba jest nad wyraz widoczne. Święci żyją dla Boga i ich jedynym pragnieniem jest to, aby się Bogu we wszystkim podobać. Dlatego gotowi są przyjąć wolę Boża, nawet jeśli niesie ze sobą trudy i cierpienia.
Święci wolą raczej umrzeć niż zgrzeszyć. Radykalnie, stanowczo i bezwarunkowo odrzucają nawet najmniejsze zło, którego nie chcą świadomie i dobrowolnie popełniać. Wielcy święci dają nam przykład niezwykłej wrażliwości sumienia – tak jak oni unikajmy nawet pozorów zła, nie pertraktujmy z nim, nie ulegajmy nawet z pozoru niewinnym pokusom. Bądźmy stanowczy i jednoznaczni wobec grzechów ciężkich i nałogów.
Stanowczą postawą wobec zła wykazali się Apostołowie. Gdy stanęli wobec groźby utraty życia ze strony Sanhedrynu, który nakazał im, aby milczeli o Jezusie, oni natchnieni Duchem Świętym, zadeklarowali: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi” (Dz 5,29). Modli kupić sobie „święty spokój” i uniknąć prześladować, gdyby tylko poszli na kompromis z religijnymi przywódcami Izraela i wyrzekli się Jezusa.
Przykład tęsknoty za niebem i wytrwałości w dążeniu do zbawienia zostawili nam żołnierze, męczennicy z Legionu Tebańskiego, którzy zostali zamordowani za wiarę pod koniec III w. Dowódcą legionu był św. Maurycy, a chorążymi Kandidus, Innocenty, Eksuperius, Wiktor i Konstantyn. Za panowania cesarzy Dioklecjana i Maksymiliana wybuchło prześladowanie chrześcijan w całym cesarstwie Rzymskim.
Legion ten pod wodzą cesarza Maksymiana udał się na wojnę przeciwko Gallom. Gdy tylko wojsko przekroczyło Alpy, cesarz wydał rozkaz, aby wszyscy złożyli ofiary bożkom i zobowiązali się do walki z chrześcijanami. Jakub de Voragine w swojej „Złotej legendzie” zanotował, że usłyszawszy to święci żołnierze oddalili się od reszty wojska na odległość 8 mil i stanęli obozem nieopodal Rodanu, w uroczej miejscowości, zwanej Aganum. Na wieść o tym Maksymian posłał im przez żołnierzy rozkaz, aby przybyli na składanie ofiar bożkom. Oni jednak odpowiedzieli, że nie mogą tego uczynić, bo wyznają wiarę Chrystusową. Cesarz tedy zapłonął gniewem i rzekł: „Do obrazy, którą mnie wyrządzacie, dołącza się krzywda wyrządzona niebianom, bo wraz ze mną hańbicie religię rzymską! Ale niechże wie hardy żołnierz, że ja mogę pomścić nie tylko siebie, ale i moich bogów! To rzekłszy cesarz raz jeszcze wysłał do nich żołnierzy rozkazując, aby albo zmusili opornych do złożenia ofiar bożkom, albo co dziesiątego z nich natychmiast ścięli. Święci żołnierze jednak z radością wyciągnęli głowy pod miecz, jeden przed drugim spiesząc po śmierć”. Maurycy w imieniu żołnierzy powiedział: „Cesarzu, jesteśmy twoimi żołnierzami i chwyciliśmy za broń, aby bronić ojczyzny. Nie ma w nas zdrady ani trwogi, lecz nigdy nie opuścimy wiary Chrystusowej”
Rozgniewany cesarz kazał zdziesiątkować ich szeregi. Gdy rozkaz został spełniony, chorąży Eksuperius chwycił sztandar i stojąc pomiędzy towarzyszami rzekł: „Niech nasze prawice rzucą tę ludzką broń, niech tylko nasze cnoty nas bronią! Odpowiedzmy cesarzowi w ten sposób, jeśli chcecie: Jesteśmy żołnierzami twoimi, cesarzu, ale sługami Chrystusa, co dobrowolnie wyznajemy. Tobie winniśmy służbę wojskową, Jemu niewinność naszą. Od ciebie otrzymujemy żołd za nasze trudy, od Niego początek życia. Za Niego gotowi jesteśmy ponieść wszystkie męczarnie i od Jego wiary nigdy nie odstąpimy! Wtedy cesarz kazał otoczyć legion, aby nikt zeń nie mógł ujść”. Wszyscy ponieśli śmierć męczeńską około roku 280.
Męczennicy ci oddali swe życie za wiarę, przekonani, że czeka ich lepsza przyszłość u boku Chrystusa. Zjednoczeni z nim w nadziei na ziemi liczyli na to, że staną się uczestnikami radości, pokoju i szczęścia w niebie.

Zastanówmy się przez chwilę i odpowiedzmy sobie na pytania:

1. Jaka postawa mnie charakteryzuje – pesymizm życiowy i malkontenctwo czy też optymizm i nadzieja, że wszystko się dobrze ułoży w życiu?
2. Czy w moim sercu noszę żywą nadzieję życia wiecznego?
3. Czy dokonując życiowych wyborów biorę pod uwagę to, że mają one swe konsekwencje, nie tylko ziemskie?
4. Czy pokładam w Bogu nadzieję i poważnie troszczę się o swe zbawienie?
5. Czy nie byłem przeszkodą do zbawienia dla innych, np. gorsząc ich?