kwiecień

WIERZĘ W JEDEN KOŚCIÓŁ

Chrystus założył jeden Kościół i bardzo pragnął, aby Jego uczniowie wytrwali w jedności wiary, w komunii braterskiej i zgodzie. Widząc liczne zagrożenia jedności, modlił się za swoich uczniów, prosząc, aby „stanowili jedno” (J 17,21) na wzór jedności panującej w Trójcy Świętej. Niestety, chrześcijanie nie zachowali jedności kościelnej. Historia zna smutne i bolesne momenty walki pomiędzy nimi. Obecnie w świecie istnieje i pełni swą misję ewangelizacyjną wiele Kościołów, które uważają się za spadkobierców Ewangelii Chrystusa. Duch Święty wzbudza jednak w chrześcijanach pragnienie jedności. Przejawia się ono w rozwoju ruchu ekumenicznego i szukaniu dróg zmierzających ku pełnej komunii kościelnej.

1. Ut unum sint

Wśród czterech przymiotów Kościoła, wymienianych w Credo na pierwszym miejscu znajduje się jedność. Wyznajemy wiarę w jeden Kościół.
Jedność wspólnoty uczniów Chrystusa była najgłębszym Jego pragnieniem. Wyraził je podczas gorącej modlitwy tuż przed męką. Podczas Ostatniej Wieczerzy, Chrystus w długiej modlitwie arcykapłańskiej prosił Ojca, aby zachował w jedności ze sobą tych, którzy uwierzą w Niego. Na początku przywołał obraz swej doskonałej jedności z Ojcem. Następnie Pan modlił się za Apostołów, którzy stanowili początek nowej wspólnoty wiary: „Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno. Dopóki z nimi byłem, zachowywałem ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, i ustrzegłem ich, a nikt z nich nie zginął z wyjątkiem syna zatracenia, aby się spełniło Pismo. Ale teraz idę do Ciebie i tak mówię, będąc jeszcze na świecie, aby moją radość mieli w sobie w całej pełni. Ja im przekazałem Twoje słowo, a świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego. Oni nie są ze świata, jak i Ja nie jestem ze świata. Uświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie. Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata” (J 17,11-24).
Sens tej modlitwy Chrystusa wyjaśnił św. Jan Paweł II: „Sam Jezus w godzinie swej męki modlił się, „aby wszyscy stanowili jedno” (J 17,21). Ta jedność, którą Pan dał Kościołowi i którą pragnie ogarnąć wszystkich, nie jest czymś mało istotnym, ale stanowi centralny element Jego dzieła. Nie jest też drugorzędnym przymiotem wspólnoty Jego uczniów, ale należy do jej najgłębszej istoty. Bóg pragnie Kościoła, ponieważ pragnie jedności, i właśnie w jedności wyraża się cała głębia Jego agape. Istotnie, ta jedność dana przez Duch Świętego nie polega jedynie na tym, że ludzie gromadzą się w społeczność, która jest zwykłą sumą osób. Tę jedność tworzą więzy wyznania wiary, sakramentów i komunii hierarchicznej. Wierni stanowią jedno, ponieważ w Duchu trwają w komunii Syna, w Nim zaś – w Jego komunii z Ojcem: «mieć z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z Ojcem i z Jego Synem Jezusem Chrystusem» (1 J 1,3). Tak więc, dla Kościoła katolickiego komunia chrześcijan nie jest niczym innym, jak objawieniem się w nich łaski, poprzez którą Bóg czyni ich uczestnikami własnej komunii, to znaczy swojego życia wiecznego. Słowa Chrystusa: «aby stanowili jedno» są zatem modlitwą skierowaną do Ojca, aby Jego zamysł w pełni się urzeczywistnił, tak aby «wydobyć na światło, czym jest wykonanie tajemniczego planu, ukrytego przed wiekami w Bogu, Stwórcy wszechrzeczy» (Ef 3,9). Wierzyć w Chrystusa znaczy pragnąć jedności; pragnąc jedności znaczy pragnąć Kościoła; pragnąć Kościoła znaczy pragnąć komunii łaski, która odpowiada zamysłowi Ojca, powziętemu przed wszystkimi wiekami. Taki właśnie jest sens modlitwy Chrystusa: «ut Unum sint»” (Jan Paweł II, Encyklika Ut Unum sint nr 9).
Chrystus pragnął jedności dla swego Kościoła, widząc zagrożenia podziałów i sporów, jakie łatwo powstają w ludzkich społecznościach. Chciał, by Jego uczniowie stanowili rodzinę, która będzie stanowczo różnić się od wspólnot budowanych przez ludzi.
Jedność, na której Mu zależało oparł o miłość i pokorną, bezinteresowną służbę: „Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mk 10,42-46).
Zjednoczony miłością Kościół miał stanowić początek nowej ludzkości. Był przeciwstawieniem wspólnoty ludzkiej, podzielonej, skłóconej i walczącej ze sobą, która powstała na skutek grzechu. Starej ludzkości bezskutecznie próbującej zbudować wieżę Babel Jezus przeciwstawił Kościół, jako znak nowej ludzkości, która w wierze i miłości odnalazła swą jedność.
I rzeczywiście: pierwotny Kościół trwał w jedności wiary i miłości. Taki obraz Kościoła przedstawiają nam Dzieje Apostolskie: „Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego” (Dz 1,14). „Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia” (Dz 2,46-47). „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wszyscy oni mieli wielką łaskę” (Dz 4,32-33).
Podobnie św. Paweł, pisząc o Kościele cieszył się, że stanowi społeczność ludzi zjednoczonych ze sobą jedną wiarą i miłością: „Wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteście synami Bożymi – w Chrystusie Jezusie. Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie. Jeżeli zaś należycie do Chrystusa, to jesteście też potomstwem Abrahama i zgodnie z obietnicą – dziedzicami” (Ga 3,26-29).
Apostoł Paweł w swoich listach wyrażał życzenie: „Łaska Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi!” (2 Kor 13,13). Dlatego kierował do wiernych upomnienia i zachęty, by troszczyli się o jedność miedzy sobą: „A zatem zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich” (Ef 4,1-6).
Cenna jedność Kościoła, o którą modlił się Chrystus i zabiegali Apostołowie, trwała w Kościele jako dar Ducha Świętego. On był jej sprawcą i budowniczym.

2. Tajemnica jedności Kościoła

Co stanowi o jedności Kościoła? Co ją tworzy i umacnia? Odpowiedź na te pytania znajdujemy w Katechizmie Kościoła Katolickiego: „Kościół jest jeden ze względu na swoje źródło: «największym wzorem i zasadą tej tajemnicy jest jedność Boga Ojca i Syna w Duchu Świętym, w Troistości Osób». Kościół jest jeden ze względu na swego Założyciela: «Syn Wcielony, Książę pokoju, pojednał wszystkich ludzi z Bogiem przez krzyż swój przywracając wszystkim jedność w jednym Ludzie i w jednym Ciele». Kościół jest jeden ze względu na swoją «duszę»: «Duch Święty, który mieszka w wierzących i napełnia cały Kościół oraz nim kieruje, jest sprawca tej dziwnej wspólnoty wiernych i tak dogłębnie zespala w Chrystusie, że jest zasadą jedności Kościoła». Jedność należy więc do istoty Kościoła” (KKK nr 813).
Dlaczego tak ważny jest przymiot jedności Kościoła? Dlaczego Chrystus nalegał, aby wszyscy Jego wyznawcy stanowili jedno? Czy chodzi tutaj o względy ludzkie – na przykład o siłę oddziaływania i skuteczność wysiłków misyjnych?
Mówiąc o jedności Kościoła, postrzegamy ją przede wszystkim w kategoriach religijnych – świadectwa wiary, a nie w kategoriach społecznych, socjologicznych. Chrystus pragnął, aby Jego Kościół był doskonałą społecznością wiary, odwzorowującą jedność w łonie Trójcy Świętej. Kościół miał być sakramentem najpierw sakramentem jedności samego Boga. Następnie pragnął, aby jedność Kościoła była znakiem jedności nowej, odkupionej ludzkości, w której nie będzie miejsca na podziały, walki i wrogość. Jeden Kościół, w którym nie ma podziałów, zrodzonych z egoizmu grzechu, stanowi obraz królestwa niebieskiego, doskonałej społeczności zbawionych.
„Jakie są więzy jedności Kościoła? «Na to… wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości» (Kol 3,14). Jedność Kościoła pielgrzymującego jest zapewniana także przez widzialne więzy komunii: – wyznanie jednej wiary otrzymanej od Apostołów; – wspólne celebrowanie kultu Bożego, przede wszystkim sakramentów; – sukcesję apostolską, za pośrednictwem sakramentu święceń, która to sukcesja przeze braterskiej zgody rodziny Bożej” (KKK nr 815).

3. Zraniona jedność

Chociaż jedność wspólnoty uczniów była gorącym pragnieniem Jezusa oraz dążyli do niej Apostołowie, już w pierwszym pokoleniu chrześcijan pojawiły się pierwsze nieporozumienia, podziały i a nawet rozłamy. Wspólnota Jerozolimska nie bez trudu trwała w komunii. Punktem zapalnym stała się kwestia przyjmowania do Kościoła pogan oraz relacja z wiernymi pochodzenia żydowskiego.
Spory zdarzały się (Dz 6,1), a Apostołowie musieli na nie szybko reagować, by zaprowadzić pokój. Miały one nieraz charakter doktrynalny, dotyczyły rozumienia prawd wiary lub obyczajów. Niektóre powstawały na skutek nieopanowanych ambicji i grzechów niektórych członków wspólnoty. Św. Paweł przestrzegał przed siewcami niezgody: „Proszę was jeszcze, bracia, strzeżcie się tych, którzy wzniecają spory i zgorszenia przeciw nauce, którą otrzymaliście. Strońcie od nich. Tacy bowiem ludzie nie Chrystusowi służą, ale własnemu brzuchowi, a pięknymi i pochlebnymi słowami uwodzą serca prostaczków (Rz 16,17-18). Realistycznie dostrzegał trudności, jakim będzie musiał stawiać członkowie Kościoła, by trwać w jedności z Chrystusem i pomiędzy sobą. Stąd też przestrzegał: „Wiem, że po moim odejściu wejdą między was wilki drapieżne, nie oszczędzając stada. Także spośród was samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki, aby pociągnąć za sobą uczniów” (Dz 20,29-30).
Apostoł widział w budowaniu jedności jedno z najważniejszych zadań wiernych: „A przeto upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni, i by nie było wśród was rozłamów; byście byli jednego ducha i jednej myśli. Doniesiono mi bowiem o was, bracia moi, przez ludzi Chloe, że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: Ja jestem Pawła, a ja Apollona; ja jestem Kefasa, a ja Chrystusa. Czyż Chrystus jest podzielony? Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni?” (1 Kor, 1,10-13).
Katechizm Kościoła Katolickiego zwraca uwagę na to, że w następnych wiekach, jeszcze trudniejszym okazało się zadanie trwania w jedności. „W następnych zaś wiekach zrodziły się jeszcze większe spory, a niemałe społeczności odłączyły się od pełnej wspólnoty communio z Kościołem katolickim, często nie bez winy ludzi z jednej i drugiej strony” (KKK nr 817).
Już w starożytnym Kościele dochodziło do schizm (schizma – gr. rozłam, rozdarcie, rozszczepienie), polegających na odłączeniu się od niego pewnych grup wiernych. Często zerwaniu komunii z Kościołem towarzyszyły herezje (hairesis – gr. wybór, podział, błędna interpretacja prawd wiary; łac. haeresis).
Za największe schizmy w Kościele uznaje się schizmę wschodnią (1054 r.), zachodnią (1378-1417). Ciosem dla jedności Kościoła okazała się reformacja (1517 r. – wystąpienie Marcina Lutra) oraz schizma anglikańska (1534 r.). Po Soborze Watykańskim I odłączyły się od Kościoła wspólnoty starokatolickie (1870 r.). Wiek XX przyniósł schizmę sedewakantystów, uważających Piusa XII za ostatniego prawowitego papieża.
Trudno dzisiaj jednoznacznie wskazać winnych podziałów w Kościele oraz wymienić złożone i wielorakie powody, dla których doszło do utracenia jedności. Patrząc na fenomen schizm możemy łatwo dostrzec uwarunkowania historyczne, polityczne, kulturowe. Powodem wielu rozłamów były nie tyle kontrowersje teologiczne, ile ambicje ludzkie oraz brak dobrej woli. Winę za podziały ponoszą zarówno duchowni, jak i władcy oraz wierni świeccy, którzy sprzyjali schizmom. Najważniejsze jest to, że chrześcijanie podzieleni na wiele wyznań mają świadomość, że za podziały nie można obwiniać wyłącznie jednej strony: albo Kościoła katolickiego, albo tych, którzy z nim zrywali i zakładali własne wspólnoty.
Przed skłóconymi i podzielonymi chrześcijanami stoi zadanie skonfrontowania się z przeszłością, która cieniem kładzie się na współczesność i utrwala podziały. Św. Jan Paweł II pisał o tym: „Wiecznie młoda moc Ewangelii wzywa ich, aby ze szczerym i całkowitym obiektywizmem wspólnie uznali popełnione błędy oraz wskazali zewnętrzne czynniki, które stały się przyczyną godnych ubolewania podziałów między nimi. Potrzebne jest spokojne i czyste spojrzenie prawdy, ożywione Bożym miłosierdziem, które potrafi wyzwolić umysły i ponownie wzbudzić w każdym dobrą wolę, właśnie w perspektywie głoszenia Ewangelii ludziom wszystkich narodów i krajów” (Jan Paweł II, Encyklika Ut Unum sint nr 2).
A zatem ci, którzy pragną jedności Kościoła nie mogą zamykać oczu na przeszłość, i w imię fałszywego irenizmu udawać, że nic wielkiego się nie stało. Nie mogą ignorować przeszłości. Tym bardziej nie mają prawa jej fałszować, gdyż to zamykałoby całkowicie drogę do pojednania, wzajemnego wybaczenia i odbudowania jedności.

4. Ku jedności

Chociaż chrześcijanie zostają podzieleni, i bardzo często nieufni wobec siebie, Duch Święty nie przestaje wzbudzać w nich pragnienia odbudowania utraconej jedności. Współcześnie rozwija się ruch ekumeniczny, dążący do odbudowy jednego Kościoła Chrystusa. Ruch ten rozpoczął się we wspólnotach protestanckich w połowie XIX w. Po I wojnie światowej ruch ekumeniczny zaczął przyjmować formy zorganizowane. Ważnym momentem w jego rozwoju było powołanie w 1948 r. Światowej Rady Kościołów, do której nie przystąpił jednak Kościół katolicki i Kościół prawosławny.
Św. Jan XXIII zmienił zdystansowany stosunek do Światowej Rady Kościołów. W 1960 r. powstał Sekretariat ds. Jedności Chrześcijan. Przedstawiciele Światowej Rady Kościołów wzięli udział jako goście w Soborze Watykańskim II.
Początkowo Kościół katolicki nieufnie odnosił się do wysiłków ekumenicznych Kościołów protestanckich. Przełomem stał się Sobór Watykański II, który określił katolickie zasady poszukiwania jedności w Dekrecie Unitatis redintegratio.
Obecnie coraz bardziej dojrzewa w Kościele katolickim oraz pozostałych Kościołach chrześcijańskich pragnienie jedności, oraz wola poszukiwania dróg jedności. Każdego roku obchodzony jest w styczniu Tydzień Modlitw o Jedność Kościoła. Przywódcy duchowi spotykają się na wspólnej modlitwie oraz prowadzony jest dialog teologiczny. Wiele jednak pozostało do zrobienia. Nadal trwa poszukiwanie kształtu przyszłej jedności. Kościoły zastanawiają się, na czym ta upragniona jedność miałaby polegać? Czy chodziłoby o stworzenie jednego powszechnego Kościoła, który byłyby federacją poszczególnych tradycji i wspólnot? Na czym miałaby polegać komunia między poszczególnymi wspólnotami?
Dialog ekumeniczny ma swoje wspaniałe sukcesy. Z pewnością jednym z nich jest to, że obecnie chrześcijanie nie traktują siebie jak wrogów i nie prowadzą wojen religijnych. Na szczęście przeszły one do lamusa historii. Niemniej jednak pozostało wiele podejrzliwości i uprzedzeń, które wynikają przede wszystkim z braku pogłębionej znajomości tradycji i wiary poszczególnych wspólnot, z zamykania się we własnym gronie i izolowania od innych chrześcijan.
Sukcesem ruchu ekumenicznego, bez wątpienia jest ekumenizm serca, polegający na wspólnym prowadzeniu dzieł miłosierdzia chrześcijańskiego i współpracy na rzecz rozwoju ubogich narodów. O ile chrześcijan dzielą jeszcze różnice dogmatyczne i zwyczaje kościelne, o tyle ekumenizm miłosierdzia napotyka jak najmniej przeszkód i obiekcji. Różne kościoły współpracują ze sobą prowadząc różnorodne dzieła caritas, udzielając pomocy ubogim bez pytania ich o wyznawaną wiarę i przynależność do wspólnoty religijnej.
W wielu miejscach na świecie, także w Polsce istnieje dobrosąsiedzka współpraca i dialog. Wierni różnych wyznań zapraszają się na spotkania, poznają swe tradycje kościelne i wspólnie się modlą, a duchowni uczestniczą w uroczystościach kościelnych.
Niestety, dialog ekumeniczny przeżywa także trudności i załamania. W ostatnich latach uległ on znacznemu zahamowaniu z powodu pogłębiających się różnic doktrynalnych oraz wprowadzania przez niektóre tradycyjne wspólnoty kościelne takich praktyk, które pogłębiają, a nie niwelują różnice. Przykładowo wspomnijmy jedynie praktykę udzielania święceń biskupich i kapłańskich aktywistom gejowskim w niektórych wspólnotach anglikańskich oraz ordynacje biskupią i kapłańską kobiet w Kościele ewangelickim.

5. Jedność wewnątrz Kościoła

Zwykle ekumenizm kojarzy się z dążeniem do jedności pomiędzy podzielonymi wspólnotami chrześcijańskimi. Jest działaniem mającym na celu przywrócenie pełnej komunii pomiędzy podzielonymi uczniami Chrystusa. Trzeba jeszcze zapytać o to, czy Kościół katolicki, jako wspólnota powszechna i poszczególne kościoły lokalne nie potrzebuje ekumenizmu? Jest to pytanie o jedność w samym Kościele katolickim.
Wydaje się, że taka istnieje, gwarantowana przez posługę papieża, następcy Apostoła Piotra, któremu Chrystus powierzył misję umacniania wiary w braciach (zob. Łk 22,32). Patrząc na współczesny Kościół widzimy, jak bardzo niekiedy brakuje mu pokoju i jedności. Powstają liczne grupy wewnątrz Kościoła, które próbują go zawłaszczyć, narzucić innym swą wizję Kościoła. To krzykliwi „reformatorzy”, którzy żądają daleko idących zmian w doktrynie i moralności. Dla prezentowania swojej – jedynie słusznej wizji Kościoła – są gotowi poddać krytyce stanowisko papieża i Episkopatu.
Do Kościoła przykłada się kategorie walki politycznej, mówiąc o progresistach i tradycjonalistach w kwestiach wiary i obyczajów. Niektórzy dzielą Kościół na przedsoborowy i posoborowy, widząc w Soborze nośnik rewolucji. Tak zwany „Duch Soboru” miałby być usprawiedliwieniem dla daleko idących zmian w Kościele, całkowicie obcym jego nauczaniu i tradycji.
W rzeczywistości polskiej media chętnie dzielą Episkopat i katolików świeckich na postępowych i zacofanych, a sam Kościół na „toruński” i „łagiewnicki”. Brakuje posłuszeństwa wobec magisterium Ecclesiae. Ci, którzy deklarują się jako wierzący katolicy, bardzo chętnie polemizują ze stanowiskiem papieża, podważają jego nauczanie lub demonstracyjnie je ignorują. Są niczym wilki w owczej skórze, które wdarły się do owczarni Chrystusowej i rozszarpują ją od wewnątrz. To szczególnie niebezpieczna dla Kościoła taktyka. W przeszłości „reformatorzy Kościoła” najczęściej jasno deklarowali swój dystans do niego i zrywali z nim tworząc własne wspólnoty. Obecni „reformatorzy” próbują za wszelką cenę trwać w Kościele, aby go kształtować na swoją modłę i według swoich oczekiwań.
Bywa, że zostaje naruszona jedność naszych wspólnot parafialnych poprzez konflikty między duszpasterzem a parafianami. Konflikty na tle finansowym, wymagań dotyczących warunków szafowania sakramentów świętych, czasem zatargi na tle osobistym, urazy i niechęci wprowadzają niepokój i zamęt w życie wspólnot parafialnych. Tego typu sytuacje są skrzętnie wykorzystywane przez laickie media, by źle mówić o Kościele.
Widzimy zatem, że potrzeba nie tylko szacunku i dialogu pomiędzy chrześcijanami, należącymi do różnych wspólnot wyznaniowych. Potrzeba go również w łonie samego Kościoła katolickiego, w naszych wspólnotach. Taki dialog jest możliwy, jeśli wszyscy poczuliby się członkami tych wspólnot, odpowiedzialnymi za ich życie i misję.
Trzeba modlić się o jedność naszych wspólnot, upraszając dary Ducha Świętego, zarówno duszpasterzom, jak i wiernym świeckim. W sposób szczególny winniśmy prosić o dar pojednania, przebaczenia, pokory i odpowiedzialności jednych za drugich. Kościół, który wierzy i pozwala prowadzić się Chrystusowi, nie może stać się miejscem rywalizacji i walki.
Apostoł Paweł napiętnował spory widząc w nich przejaw niedojrzałości w wierze i grzech: „Ciągle przecież jeszcze jesteście cieleśni. Jeżeli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku?” (1 Kor 3,3). Ci, którzy sieją świadomie zamęt w Kościele dopuszczają się grzechu i wielkiej niesprawiedliwości. Krzywdzą Kościół, siejąc zgorszenie i osłabiając wiarę. Stają się przyczyną szyderstwa i odrzucenia Ewangelii.

Opr. ks. prałat Zbigniew Sobolewski